koscio 3Parafia pw. Błogosławionej Karoliny Kózki

35-505 Rzeszów, ul. Kościelna 15A

tel.:  609 259 834     mail:

6 minutes | 1263 words

lublin 5

Rok temu w Radomiu wywalczyliśmy piąte miejsce w Polsce, odpadliśmy dopiero po równej walce z Mistrzem Polski. Nasze oczekiwania przed Mistrzostwami w Lublinie nie mogły być inne niż walka o złoto skoro rywale stracili część graczy a my tylko nabraliśmy doświadczenia.

Lublin miał być dla mnie kulminacją pięknej przygody z piłką w LSO, osiem lat po tym jak pierwszy raz pojechaliśmy na diecezjalny Puchar Biskupa i byliśmy jego rewelacją, pięć lat po tym jak pierwszy raz zagraliśmy na Mistrzostwach Polski LSO, rok po tym, jak zostaliśmy piątą drużyną w kraju.

lublin 1

Przygotowywaliśmy się do tego od dawna, każdy z nas na myśl o „Lublinie” dostawał drgawek od emocji. Zorganizowaliśmy nawet specjalnie mini pielgrzymkę do sanktuarium i domu Bł. Karoliny, naszej patronki. I nawet jeśli największą atrakcją były na niej wizyta w fast foodzie, rozglądanie się za dziewczynami na ulicach Tarnowa czy disco muzyka w samochodzie, to jednak była tam też modlitwa. Był wpis do pamiątkowej księgi i czas na chwilę rozmowy, była nawet wizyta w kościele, a to wszystko w intencji naszych matur, naszych studiów czy nowych szkół. I z nadzieją na trochę pomocy na Mistrzostwach. I byliśmy razem, byliśmy drużyną.

lublin 2

Lublin nas zaskoczył. Nie przeczę, że także urodą dziewcząt pomagających przy organizacji Mistrzostw, ale poza tym pozytywnym akcentem, zaskoczył na minus. Lublin każdą z naszych drużyn zakwaterował w innym miejscu, przez co utrudnił dojazdy i kontakt między nami, Lublin miał nudne kazanie, zupełnie oderwane od co tysiąc mężczyzn powinno w takiej chwili usłyszeć, Lublin miał sędziów nie znających regulaminu i opiekunów hal nie mających pojęcia jak rozgrywać mecze na Mistrzostwach, Lublin wreszcie, nie miał wylosowanych grup nawet gdy byliśmy już na hali.

lublin 3

My jednak, jak już wspomniałem byliśmy drużyną…

Po dotarciu do naszego hotelu zjedliśmy kolację, bardzo smaczną, choć ksiądz Rafał nie omieszkał popsuć nam humorów gdy zaczął opowiadać o ile bardziej smaczny był jego hotelowy posiłek. Hotel… mam wrażenie, że niedługo w języku polskim zacznie funkcjonować jako synonim rozpusty, na własne oczy przykład tego zobaczyliśmy z Czerem gdy drzwi naszej windy otwarły się na naszym piętrze, a naszym oczom ukazał się taki obraz, że mieliśmy problem z postawieniem kroku w kierunku wyjścia. O ciszy nocnej też można zapomnieć gdy w hotelu śpi 100, może 200 lektorów i ministrantów, tak więc cieszyliśmy się urokami naszego lokum. Nocą zwiedziliśmy naturalnie okolicę w poszukiwaniu sklepu i udało nam się znaleźć sklepik w którym dostaliśmy „napój 3 litrowy”. Dziwny specyfik, zwłaszcza jeśli chodzi o kształt, smakował… no i nawet nie wiem co może tak smakować.

lublin 4

Rano na hali byliśmy pełni sił i wiary w to, że właśnie rozpoczyna się najpiękniejsza przygoda naszego życia. I rzeczywiście, rozpoczęła się. Pierwszy mecz wygraliśmy 1:0, pewne zwycięstwo z Bełchowem, który w całych rozgrywkach zajął czwarte miejsce! Drugi mecz wygrany 3:0, trzeci, z najsilniejszym rywalem w grupie 1:1. W tym momencie byliśmy liderem grupy, przed nami trzy zespoły, które dotychczas wszystko przegrały, w my w pełnym gazie, więc zapisaliśmy sobie już awans i uznaliśmy, że następny mecz to zagramy na następny dzień. Zupełnie niesłusznie. Czwarty pojedynek rozpoczęliśmy rewelacyjnie – 1:0 dla nas, potem Bartek sam na sam, powinno być 2:0, potem ręka w ich polu karnym, powinno być 3:0 i po zawodach. Nie wiedzieć czemu skończyło się 1:2. Bartek nie trafił, sędzia nie gwizdnął ręki, nasza obrona zaspała, sędzia wyczarował karnego z kapelusza i z boiska zeszliśmy pokonani bez uzasadnienia. Kolejny mecz to już ten, którego nie chcę wspominać. Nasi rywale byli tak słabi, że miałem wrażenie, że nogi nie zginają im się w kolanach… i tym bardziej czyni to z nas frajerów, ponieważ w osiem minut zdołaliśmy stracić z nimi trzy gole i przegrać 3:2. Po tym meczu byłem zdruzgotany, sądziłem, że właśnie odpadliśmy, nie chciałem w to uwierzyć, ale tak założyłem. I znów niesłusznie! Wystarczyło nam zwycięstwo w ostatnim meczu i awansowalibyśmy do gry o Mistrza, ale nam zabrakło wiary. Znów przegraliśmy… nie wiem już nawet ile, nie zrozumiem nigdy dlaczego, skoro byliśmy lepsi, skoro ograliśmy najmocniejszych to dlaczego przegraliśmy z przeciętnymi i słabymi…

lublin 6

Nie tylko my… dla naszej diecezji były to fatalne Mistrzostwa. Dziewiąta drużyna rok temu – Zaczernie, identyczny wynik jak nasz, nasza podstawówka – to samo, Nockowa, w grupie zwycięstwa, ale porażka zaraz w 1/8 finału. Jedyną ekipą, która zagrała na poziomie, było gimnazjum z Budziwoja – 5 miejsce.

Oczywiście, przed chłopaczkami z podstawówki jeszcze lata grania i sukcesów, ale chłopaki ze szkół średnich wiedzieli, że to mogła być ostatnia szansa, rozpacz targa nami do dziś. Często wieczorami, ja Bartek czy Tomek, myślimy o Mistrzostwach i nie ukrywam, ciężko powstrzymywać te łzy, a płacz przecież mężczyznom jest niedozwolony.

Wieczór… jak to wieczór, zwłaszcza po porażce, trzeba jakoś zapomnieć, więc ilość dowcipów wzrosła drastycznie, że wspomnę tylko, że „wszystko się kończy” a potem „leżę”… I jeszcze coś do tego wszystkiego postanowiliśmy – że już nas nic nie interesuje, że nie ma znaczenia gdzie i o co, że jesteśmy najlepsi, więc wychodzimy i wygrywamy, wszystko.

Tak też zrobiliśmy. Na drugi dzień w finale B daliśmy popis futbolu, nasze sztuczki autorstwa Niemca zaskakiwały nas samych. Ba! Nawet nasz skład i ustawienie nas zaskoczyły! No, i nie ukrywam, kapitalna forma Pita. Trybuny, tradycyjnie darzyły nas silną antypatią – nikt nie lubi najlepszych, ale gdy zagraliśmy z Zaczerniem, a piłkę wymienialiśmy między sobą szybciej niż Barcelona, Real czy Bayern, na trybunach słyszeć można było słowa uznania, późniejszy finał całych Mistrzostw był flakami z olejem w porównaniu z naszym pokazem. Nasz triumfalny marsz zakończył się na meczu o zwycięstwo w finale B, a że zakończył się remisem, rozstrzygnęły go karne. Karnych, jak wiadomo, nie wygraliśmy jeszcze nigdy, dlatego z parkietu zeszliśmy z opuszczonymi głowami.

Lublin nie dał się kochać. Obiecał Krzynówka i Żewłakowa, pokazał tylko Świra, obiecał torby, dał chorągiewki. Szacunek organizatorom należy się za skype z Blaszczykowskim, kapitalny pomysł. Na tym, oraz na atrakcyjnych dziewczynach, lista chce się zamknąć. Jak już pisałem, my jesteśmy jednak drużyną i każda chwila tych rozgrywek wyryła się mocno w naszej pamięci, każda z nich, scaliła nas jeszcze mocniej, bo przecież byliśmy tam razem. My zapamiętaliśmy śmiech do łez i że tak „leżę”… My zapamiętaliśmy, że dalej chcemy te Mistrzostwa wygrać, że chcemy jeszcze tam wrócić, za każdym razem coraz mocniej, bo to potwornie uzależnia, bo bez pierwszego i drugiego maja na Mistrzostwach życie staje się szare, traci smak. Więc jedźmy, wygrajmy, za rok dziesiąte, ważne, w Elblągu. Tam chcemy teraz być.

Dla bl-karolina.eu

Animator Damian Malesa

Możesz przekazać na konto naszego stowarzyszenia 1,5% swojegopodatku na działalność pożytku publicznego.

stow 200

Stowarzyszenie na Rzecz Wszechstronnego Rozwoju młodzieży Dzieci i Dorosłych im. Bł. Karoliny

KRS0000275906

Transmisja na żywo

Transmisja YouTube

Licznik odwiedzin

04940555
DzisiajDzisiaj519
Ten tydzieńTen tydzień3300
Ten miesiącTen miesiąc12640
Do Odpustu Parafialnego zostało:
2
2
1
1
3
3
Dni

Temperatura w kościele

Aktualności

Bierzmowanie
06 kwiecień 2024
"Przez sakrament bierzmowania (ochrzczeni) jeszcze ściślej wiążą się z Kościołem, otrzymują... Czytaj więcej...
jezus milosierny milosierdzie
Niedziela Wielkanocna otwiera... Czytaj więcej...
zycz wielkanoc
ZM 009
CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ !PRAW... Czytaj więcej...
WS 001
„Wielka cisza spowiła ziemi... Czytaj więcej...
grob
30 Mar 2024
Jeśli w dniu Pięćdziesiątn... Czytaj więcej...
WPi 002
29 Mar 2024
Pierwsze liturgiczne obchody W... Czytaj więcej...

Kalendarz spotkań grup duszpasterskich

   oaza lso diecezja rz DRcaritas dzielo  indeks

Kalendarz wydarzeń